Tym razem postanowiłam odpowiedzieć na wyzwanie z ART-Piaskownicy i zgłosić swoją pracę w „ przepis na # 8”
Pokażę więc efekty tego, co namieszałam.
A jest to strona z albumu wspominkowego, który robię dla mojej siostry (mam nadzieję, że tego nie zobaczy przedwcześnie- Madzia, nie pokazuj mamie!)
To pierwszy dzień szkoły!
Moja siostra z „tytą”, no i już trochę później, jako przykładna uczennica- to zdjęcie musiałam zeskanować, bo było tak duże, że nie mieściło się w albumie, stąd jest kiepskiej jakości...
wszystko w czarno- białej tonacji...
oczywiście jest obecny motyw kota...
i tu raz jeszcze w innej postaci,
no i obowiązkowo...metalowy klucz
dość przewrotnie potraktowana część przepisu na atrament...
oraz gazetowa ramka na zdjęcie...
Całość mnie się kojarzy ze szkolną tablicą...ale cicho,sza, przecież są WAKACJE!
Scrapbooking i makrama, dwa słowa klucze określające kramik pełen moich pasji i zainteresowań
piątek, 31 lipca 2009
środa, 29 lipca 2009
Morskie opowieści...
W naszej rodzinie, lipiec obfituje w urodzinowych solenizantów, zaczynamy pierwszego, a kończymy właściwie z początkiem sierpnia...
Stąd, te letnie miesiące spędzam pracowicie, tworząc urodzinowe podarunki.
Ostatnio, na mój Ma-kramikowy warsztat trafiła... nie, nie, żadna makramowa robótka... drewniana tuba- puszka- na butelkę wina.
Temat o tyle ciekawy, że to niezwykła butelka wina i przeznaczenie tuby też miało być nadzwyczajne...
Mój mąż wymyślił, taki oto prezent na urodziny swojego brata, który na swoje wakacyjne wojaże, zawsze zabiera butelkę wina (mszalnego)...
Tak powstał pomysł na podróżnicze, utrzymane w morskim klimacie, pudełko na wino:
Widok z przodu...
...i z tyłu...
...z boku...
...z góry...
...no i z dołu też;
To moje kolejne eksperymenty z techniką decoupage.
Niby są postępy, ALE do pełni zadowolenia z efektów, jeszcze dużo mi brakuje!
Mam nadzieję, że będzie dobrze służyć :)
Stąd, te letnie miesiące spędzam pracowicie, tworząc urodzinowe podarunki.
Ostatnio, na mój Ma-kramikowy warsztat trafiła... nie, nie, żadna makramowa robótka... drewniana tuba- puszka- na butelkę wina.
Temat o tyle ciekawy, że to niezwykła butelka wina i przeznaczenie tuby też miało być nadzwyczajne...
Mój mąż wymyślił, taki oto prezent na urodziny swojego brata, który na swoje wakacyjne wojaże, zawsze zabiera butelkę wina (mszalnego)...
Tak powstał pomysł na podróżnicze, utrzymane w morskim klimacie, pudełko na wino:
Widok z przodu...
...i z tyłu...
...z boku...
...z góry...
...no i z dołu też;
To moje kolejne eksperymenty z techniką decoupage.
Niby są postępy, ALE do pełni zadowolenia z efektów, jeszcze dużo mi brakuje!
Mam nadzieję, że będzie dobrze służyć :)
niedziela, 26 lipca 2009
Słoneczniki
Pogoda taka kapryśna, a tu basen na podwórku i kąpać się w nim nie sposób. Ostatnio moje dzieciaczki się uparły na poranne pluskanie i już nazajutrz się zaczęło: kichanie, zasmarkane nosy, załzawione oczy i ogólnie czujemy się źle...
Aż nie sposób w takim stanie cokolwiek pleść!
Stąd dalej w „Ma-kramiku” pokazuję starocie, które gdzieś mi się tam nagromadziły po drodze.
Tym razem znowu słonecznie, tak dla poprawy nastroju i zdopingowania letniej pogody- niechże to lato wreszcie w pełni nam zakróluje...
Te kolczyki powstały do kompletu z słonecznikową bransoletką, uplecione są na srebrnych szpilkach, z nanizanymi nań kostkami lawy wulkanicznej.
To moje pierwsze kolczyki uplecione na sztyftach i muszę powiedzieć, że plecie się dobrze, ale nosić to ja osobiście wolę bigle.
I to tyle na dziś, muszę zebrać się w sobie i zacząć tworzyć niespodziankę urodzinową dla mojej siostry, bo znowu mnie gonią terminy!
Słonecznej pogody ( ducha):)
Pozdrawiam...
Aż nie sposób w takim stanie cokolwiek pleść!
Stąd dalej w „Ma-kramiku” pokazuję starocie, które gdzieś mi się tam nagromadziły po drodze.
Tym razem znowu słonecznie, tak dla poprawy nastroju i zdopingowania letniej pogody- niechże to lato wreszcie w pełni nam zakróluje...
Te kolczyki powstały do kompletu z słonecznikową bransoletką, uplecione są na srebrnych szpilkach, z nanizanymi nań kostkami lawy wulkanicznej.
To moje pierwsze kolczyki uplecione na sztyftach i muszę powiedzieć, że plecie się dobrze, ale nosić to ja osobiście wolę bigle.
I to tyle na dziś, muszę zebrać się w sobie i zacząć tworzyć niespodziankę urodzinową dla mojej siostry, bo znowu mnie gonią terminy!
Słonecznej pogody ( ducha):)
Pozdrawiam...
Naszyjnik do kolekcji...
No nareszcie, udało mi się na chwilkę odgonić męża, od jego komputerowo-szachowych rozgrywek i nadrabiam zalegosci..
a tych mam calkiem sporo- bo cos tam podłubać, zawsze znajdę czas, gorzej z prowadzeniem bloga- okropnie pracochlonne i wymagające wyłącznej uwagi...
Korzystając z tej chwilki, wklejam dalszą część "kolekcji" oliwkowo- pastelowej.
Tym razem naszyjnik:
A tak wygląda w zbliżeniu...
wzór jest bardzo prosty,branzoletka upleciona jest z węzłów prostych, przeplatanych- dzięki czemu tworzą się charakterystyczne kosy, wokól kulek koralu wykończenie węzłami żeberkowymi...
Jeszcze w kolekcji jest branzoletka, ale muszę znaleźć czas na jej obfotografowanie...
No cóż "szczęśliwi czasu nie liczą" to i ja nie zamierzam ;)
PS. przepraszam za wszystkie literówki, ale cos mi dzisiaj nie wskakują niektóre polskie czcionki???
a tych mam calkiem sporo- bo cos tam podłubać, zawsze znajdę czas, gorzej z prowadzeniem bloga- okropnie pracochlonne i wymagające wyłącznej uwagi...
Korzystając z tej chwilki, wklejam dalszą część "kolekcji" oliwkowo- pastelowej.
Tym razem naszyjnik:
A tak wygląda w zbliżeniu...
wzór jest bardzo prosty,branzoletka upleciona jest z węzłów prostych, przeplatanych- dzięki czemu tworzą się charakterystyczne kosy, wokól kulek koralu wykończenie węzłami żeberkowymi...
Jeszcze w kolekcji jest branzoletka, ale muszę znaleźć czas na jej obfotografowanie...
No cóż "szczęśliwi czasu nie liczą" to i ja nie zamierzam ;)
PS. przepraszam za wszystkie literówki, ale cos mi dzisiaj nie wskakują niektóre polskie czcionki???
środa, 22 lipca 2009
Zostałam mamą...
...nie, nie spokojnie, tym razem matką chrzestną małego Tobiasza;
Ale jak by na to nie popatrzeć to mam już w sumie czwórkę dzieci: dwoje własnych i dwoje chrześniaków.
I właśnie z okazji ostatniej uroczystości Chrztu Świętego powstała w moim ma-kramiku taka oto oprawka na pamiątkę chrzcielną:
U góry w wersji klasycznej ( taka moja zabawa aparatem, w ramach zaprzyjaźniania się z tym "cudem" techniki)
A bazą do oprawki, było pudełko, w którym kupiłam odpowiedni na taką uroczystość obrazek.
Ale ponieważ było pobrudzone i lekko podarte, nadał mu nowy wygląd, poprzez pomalowanie farbą akrylową i wklejenie pierwszego zdjęcia Tobiasza ( obrobione w PS-ie).
Do tego własnoręcznie robione materiałowe kwiatki z perełkami, bibułkowy motyw gołębicy- przyklejony lakierem do włosów (nieźle to się trzyma i wtapia w tło) , no i kwiatki z tasiemki pasmanteryjnej...
Efekt, chyba niezły... sami oceńcie;
A mojemu kochanemu Chrześniakowi życzę, by wzrastał i rozwijał się wpatrzony w ten blask łaski, którą otrzymał w sakramencie Chrztu Świętego...
Ale jak by na to nie popatrzeć to mam już w sumie czwórkę dzieci: dwoje własnych i dwoje chrześniaków.
I właśnie z okazji ostatniej uroczystości Chrztu Świętego powstała w moim ma-kramiku taka oto oprawka na pamiątkę chrzcielną:
U góry w wersji klasycznej ( taka moja zabawa aparatem, w ramach zaprzyjaźniania się z tym "cudem" techniki)
A bazą do oprawki, było pudełko, w którym kupiłam odpowiedni na taką uroczystość obrazek.
Ale ponieważ było pobrudzone i lekko podarte, nadał mu nowy wygląd, poprzez pomalowanie farbą akrylową i wklejenie pierwszego zdjęcia Tobiasza ( obrobione w PS-ie).
Do tego własnoręcznie robione materiałowe kwiatki z perełkami, bibułkowy motyw gołębicy- przyklejony lakierem do włosów (nieźle to się trzyma i wtapia w tło) , no i kwiatki z tasiemki pasmanteryjnej...
Efekt, chyba niezły... sami oceńcie;
A mojemu kochanemu Chrześniakowi życzę, by wzrastał i rozwijał się wpatrzony w ten blask łaski, którą otrzymał w sakramencie Chrztu Świętego...
poniedziałek, 20 lipca 2009
W blasku świec...
W minioną środę, wieczorem, nawiedziła nasze okolice okropna burza i nawałnica.
Wszysto rozpoczęło się około 21.00 od zdawało by się niegroźnych serii błyskawic... efekt był taki, że chyba profilaktycznie, od razu wyłączono u nas prąd!
A dopiero później burza na dobre się rozpętała...
Siedziałam więc sama w domu, mąż w pracy, dzieciaki już spały, a ja- cóż mogłam robić w blasku świec?
Uplotłam taką oto branzoletkę:
z żółciutkiego, słonecznego sznurka, tak wbrew temu, co za oknem- by rozpędzić lęk...
Wszysto rozpoczęło się około 21.00 od zdawało by się niegroźnych serii błyskawic... efekt był taki, że chyba profilaktycznie, od razu wyłączono u nas prąd!
A dopiero później burza na dobre się rozpętała...
Siedziałam więc sama w domu, mąż w pracy, dzieciaki już spały, a ja- cóż mogłam robić w blasku świec?
Uplotłam taką oto branzoletkę:
z żółciutkiego, słonecznego sznurka, tak wbrew temu, co za oknem- by rozpędzić lęk...
W branzoletkę jest wpleciona duża pastylka i dwie małe kosteczki, czarnej lawy wulkanicznej
A w pleceniu całości towarzyszyła mi piosenka Wolnej Grupy Bukowiny z płyty Słonecznik.
Oczywiście, z powodu braku prądu, mogłam ją tylko sobie zanucić:
" gdy zabraknie słów, wtedy warto mieć, czarny łeb słonecznika w ogniu dookoła..."
Czyż ta branzoletka nie przypomina troszeczkę takiego słonecznika?
I co tu więcej mówić...
Możecie sami posłuchać:
czwartek, 16 lipca 2009
Oliwkowo, pastelowo...
Tak na szybko, na rodzinną uroczystość, potrzebne mi były dodatki, do sukienki w pastelowe, drobne kwiatki...
Sukienka jest już bardzo stara, ale ogromnie ją lubię, więc potrzebowałam czegoś, co by ją ożywiło.
Na początek uplotłam sobie kolczyki...
Na srebrnym gwoździu nawleczone: kulka i pastylka z (pomarańczowego?/różowego?) koralu, oplecione sznurkiem woskowanym w kolorze ciemnej oliwki...
Sukienka jest już bardzo stara, ale ogromnie ją lubię, więc potrzebowałam czegoś, co by ją ożywiło.
Na początek uplotłam sobie kolczyki...
Na srebrnym gwoździu nawleczone: kulka i pastylka z (pomarańczowego?/różowego?) koralu, oplecione sznurkiem woskowanym w kolorze ciemnej oliwki...
Oczywiście te zdjęcia tego w pełni nie oddają, bo jak zwykle wyszły mi jakieś cienie okropne i kolorki przekłamane!
Oj, coś nie mogę się zaprzyjaźnić z tym aparatem.
Pozdrawiam gorąco...
wtorek, 14 lipca 2009
Makatka powitalna
...a wszystko zaczęło się od tego, że mój Mąż zawsze marzył o marynarskim dzwonie przy furtce prowadzącej do naszego domu...
...marzenie musiał nieco zmodyfikować, bo taki dzwon nie bardzo by pasował do naszego otoczenia, ale kupiliśmy kiedyś (o dziwo w hipermarkecie- po śmiesznie niskiej cenie) piękny żeliwny dzwonek.
Wisi on teraz,przymocowany do belki, na ganku naszego domu i wita gości - niestety tylko w wersji angielsko-języcznej...
Na podkładzie jutowym, zagruntowanym lakierem akrylowym, wyszyłam z zielonych , szklanych koralików ( kupiłam je kiedyś, w jakimś zaćmieniu chyba, bo teraz nie na wiele są przydatne)
- powitanie, w naszym ojczystym języku.
Wyszło mi to wszystko, trochę krzywo, trochę cudacznie, bo ja wprost nie cierpię wyszywać!!!
Ale makatka nawet całkiem ciekawie się prezentuje i najważniejsze, że doskonale spełnia swą funkcję...
Ale makatka nawet całkiem ciekawie się prezentuje i najważniejsze, że doskonale spełnia swą funkcję...
...nareszcie dzieciaki sięgają do dzwonka i mogą sobie dzonić do woli.
czwartek, 9 lipca 2009
Skrzynka pełna smaku
Wakacje!
Aparat fotograficzny wyjechał wraz ze swym właścicielem...
a tu kolejna makrama się plecie, a kilka innych czeka na obfotografowanie;
Stąd w Ma-kramiku znów panuje wątek pudełkowy.
Tym razem ozdabiałam skrzynkę na wino, którą dostała w prezencie urodzinowym moja Siostra.
( Tak dla odmiany-żeby się rodzina zbytnio nie przyzwyczaiła do biżuteryjnych podarunków)
Poprzez dodanie oliwnego motywu pudełko zmieniło swój charakter...
Aparat fotograficzny wyjechał wraz ze swym właścicielem...
a tu kolejna makrama się plecie, a kilka innych czeka na obfotografowanie;
Stąd w Ma-kramiku znów panuje wątek pudełkowy.
Tym razem ozdabiałam skrzynkę na wino, którą dostała w prezencie urodzinowym moja Siostra.
( Tak dla odmiany-żeby się rodzina zbytnio nie przyzwyczaiła do biżuteryjnych podarunków)
Poprzez dodanie oliwnego motywu pudełko zmieniło swój charakter...
poniedziałek, 6 lipca 2009
Po herbacie
I znowu już prawie noc, a ja dopiero rozgościłam się w Ma-kramiku.
Ale tak to już jest...
Mimo, że telewizja latem odgrzewa stare kotlety, natrafiłam dziś, przypadkiem na jeden z lubianych przeze mnie seriali: "Podkomisarz Brenda Johnson", no i mnie wciągnęło...
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- siedząc i oglądając, plotłam oczywiście kolejną makramę...
A ponieważ z efektu nie jestem zadowolona, to dziś pokażę coś innego, co także ma związek z moimi wieczornymi zwyczajami.
Mianowicie- HERBATA
Wieczorami, razem z mężem pijemy sobie zieloną herbatę...
A po herbacie, której wypiliśmy już mnóstwo, zostają mi bardzo fajne, praktycznie zamykające się pudełka.
Postanowiłam je wykorzystywać, jako opakowania na moją makramikową biżuterię.
To tylko dwa, którym zdążyłam zrobić fotki,- inne rozproszyły się bez uwiecznienia:
Pudełka maluję farbą akrylową i zdobię techniką decoupage- choć w moim wydaniu nie wychodzi to zbyt fantastycznie- ale usilnie ćwiczę tę technikę i z podziwem podglądam różne Artyski (-ów), którzy robią prawdziwe cuda...
Ale tak to już jest...
Mimo, że telewizja latem odgrzewa stare kotlety, natrafiłam dziś, przypadkiem na jeden z lubianych przeze mnie seriali: "Podkomisarz Brenda Johnson", no i mnie wciągnęło...
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- siedząc i oglądając, plotłam oczywiście kolejną makramę...
A ponieważ z efektu nie jestem zadowolona, to dziś pokażę coś innego, co także ma związek z moimi wieczornymi zwyczajami.
Mianowicie- HERBATA
Wieczorami, razem z mężem pijemy sobie zieloną herbatę...
A po herbacie, której wypiliśmy już mnóstwo, zostają mi bardzo fajne, praktycznie zamykające się pudełka.
Postanowiłam je wykorzystywać, jako opakowania na moją makramikową biżuterię.
To tylko dwa, którym zdążyłam zrobić fotki,- inne rozproszyły się bez uwiecznienia:
Pudełka maluję farbą akrylową i zdobię techniką decoupage- choć w moim wydaniu nie wychodzi to zbyt fantastycznie- ale usilnie ćwiczę tę technikę i z podziwem podglądam różne Artyski (-ów), którzy robią prawdziwe cuda...
ale to już zupełnie inna historia
;-)
Do zobaczenia w kolejnym odcinku !
Do zobaczenia w kolejnym odcinku !
sobota, 4 lipca 2009
Sorbet pomarańczowy
A to ciąg dalszy tego, co się jeszcze uplotło z soczyście pomarańczowego sznurka:
Kolczyki są super dłuuugie i zabawnie łypią swoimi zielonymi, szklanymi oczkami...
i tak mi się jakoś skojarzyły z pysznym, sorbetem pomarańczowym, takim w sam raz na upalne lato...
Niestety nie pasują kolorystycznie do moich ubrań, a na rewolucję w szafie nie mam co liczyć, dlatego powędrowały do Galerii Ellefant i cierpliwie czekają na nowego właściciela..
Udanego lata, tym wszystkim, którzy tu zaglądają;
Pozdrawiam :-)
Kolczyki są super dłuuugie i zabawnie łypią swoimi zielonymi, szklanymi oczkami...
i tak mi się jakoś skojarzyły z pysznym, sorbetem pomarańczowym, takim w sam raz na upalne lato...
Niestety nie pasują kolorystycznie do moich ubrań, a na rewolucję w szafie nie mam co liczyć, dlatego powędrowały do Galerii Ellefant i cierpliwie czekają na nowego właściciela..
Udanego lata, tym wszystkim, którzy tu zaglądają;
Pozdrawiam :-)
środa, 1 lipca 2009
Bliźniaczo nie- podobne
Już lipiec...
...czas więc podsumować ostatni miesiąc- a był dla mnie bardzo pracowity.
Przede wszystkim pracowałam nad moim pierwszym poważnym zleceniem. (I miałam ogromną tremę, bo jak dotąd plotłam coś dla siebie lub "uszczęśliwiałam" rodzinę i znajomych.)
Było to więc dla mnie nie lada wyzwanie, bo do uplecenia miałam dwa komplety biżuterii dla pewnych uroczych Bliźniaczek (gorąco Je pozdrawiam i ich Siostrę o czywiście też)
A kompleciki miały być oczywiście diametralnie różne i pod żadnym pozorem nie takie same.
Oto co mi się uplotło:
Kolczyki, oczywiści absolutnie NIE- identyczne!
P.S.
...czas więc podsumować ostatni miesiąc- a był dla mnie bardzo pracowity.
Przede wszystkim pracowałam nad moim pierwszym poważnym zleceniem. (I miałam ogromną tremę, bo jak dotąd plotłam coś dla siebie lub "uszczęśliwiałam" rodzinę i znajomych.)
Było to więc dla mnie nie lada wyzwanie, bo do uplecenia miałam dwa komplety biżuterii dla pewnych uroczych Bliźniaczek (gorąco Je pozdrawiam i ich Siostrę o czywiście też)
A kompleciki miały być oczywiście diametralnie różne i pod żadnym pozorem nie takie same.
Oto co mi się uplotło:
Kolczyki, oczywiści absolutnie NIE- identyczne!
Naszyjnik "black, red, white" ( koral czerwony i biały oraz czarno-szary obsydian)...
Naszyjnik błękitny z żółtym koralem, kwarcem i kryształem...
No i branzoletki, plecione jako ostatnie... jakoś tak najbardziej mi się spodobały.
Teraz pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że obdarowane komplecikami Dziewczyny są zadowolone ;-)
P.S.
Gdyby Ktoś chciał coś u mnie zamówić bezpośrednio, proszę zostawić swój adres e-mail w komentarzach- na pewno odpiszę :-)
...a i jeszcze zaproszenie na słodkości u Rudlis ...
Subskrybuj:
Posty (Atom)